Mimo agresywnych promocji popyt na auta spadł w styczniu o ponad 10 proc. A mają zdrożeć — minimum o 10 proc.
— W grudniu mieliśmy zmasowany atak wyprzedaży. Ponadto klienci kupowali na potęgę, obawiając się wzrostu cen związanego ze słabnącym złotym. Część osób decydowała się na zakup, uciekając przed wzrostem akcyzy na auta z silnikami powyżej dwóch litrów. Tradycyjnie dużo kupowały firmy. W styczniu zapał do zakupów był mniejszy —twierdzi Wojciech Drzewiecki, szef Samaru.
Według niego, styczniowa sprzedaż będzie także o kilka procent niższa niż w styczniu 2008 r. Wtedy na polski rynek trafiło 28,4 tysiąca samochodów.
— Przez miesiąc, może dwa będą jeszcze trwały wyprzedaże po cenach ustalanych przy niższym kursie euro. Auta z nowego rocznika będą już znacznie droższe. Minimum o 10 procent. To zaś będzie oznaczać wyhamowanie sprzedaży. Zapał klientów do zakupów mogą też ochłodzić trudności w zdobyciu kredytu — mówi dziennikowi Adam Kołodziejczyk, prezes Ford Polska.
Ford jeszcze cen nie podniósł. Zrobiła tak natomiast m.in. Toyota.