Japońskie firmy przenoszą produkcję samochodów z Chin do Tajlandii i na Filipiny, to wynik konfliktu politycznego między Japonią a Chinami o wyspy Diaoyu (japońskie Senkaku).
Według specjalisty rynku motoryzacyjnego Hou Yenkun'a z banku UBS japońskie przedsiębiorstwa od kilku lat przygotowywały się do wycofania z Chin.
Proces ten uległ przyspieszeniu w wyniku napięcia politycznego między Japonią a Chinami, do którego doszło we wrześniu br. Zdaniem Hou przenosiny do innych krajów Południowo-Wschodniej Azji nie stanowią dla japońskich firm większego problemu. W gorszej sytuacji są Chińczycy, którzy byli ich partnerami biznesowymi - pozostają z fabrykami gotowymi do produkcji, ale bez technologii i marek, bo te zabierają firmy japońskie.
Prezes Toyoty Akio Toyoda, oświadczył 14 listopada br., że w nowe inwestycje koncernu w Tajlandii pozwolą osiągnąć docelową produkcję ponad 1 mln samochodów rocznie.
Rzecznik prasowy koncernu Toyota, w wypowiedzi dla prasy 13 listopada, stwierdził, że produkcja w Chinach zostanie utrzymana, ale będzie skierowana wyłącznie na rynek wewnętrzny. Wszystkie pojazdy przeznaczone na eksport będą pochodzić z Tajlandii.
Obecne chińskie sankcje ekonomiczne wobec Japonii szkodzą w tym samym stopniu Tokio, jak i Pekinowi - stwierdził prof. Zhang Jifeng na sympozjum ws. perspektyw współpracy między Chinami a Japonią, które odbyło się 20 listopada na Amoy University.
"Obie gospodarki są od siebie w dużym stopniu uzależnione i nierozważny bojkot towarów japońskich może otworzyć drogę konkurentom z USA i innych krajów. Stracą na tym chińscy partnerzy firm japońskich. Chińczycy mają zazwyczaj 49 proc. udziałów w tych firmach, a więc sankcje w równym stopniu uderzają w rodzimy biznes. Do tego dochodzą jeszcze straty wynikające z niższych podatków i spadku dochodów pracowników" - dodał.
Z ankiety japońskiego Ministerstwo Przemysłu, którą przeprowadzono wśród 10 tys. japońskich przedsiębiorstw działających w Chinach wynika, że ponad 30 proc. z nich od września poniosło straty, ale jednocześnie ponad połowa zadeklarowała chęć pozostania na tamtym rynku. A 16 proc. było gotowe na ograniczenie działalności lub wycofanie się z Chin.
W pierwszych dziewięciu miesiącach br. Japonia zajmowała pierwsze miejsce wśród inwestorów zagranicznych w Chinach. Specjaliści szacują, że firmy japońskie dają zatrudnienie ponad 10 mln Chińczyków.
Największe antyjapońskie protesty miały miejsce 15, 16 i 18 września br. Na ulice ponad 100 chińskich miast wyszło wówczas kilkadziesiąt tysięcy osób. W niektórych miastach, takich jak Shenzhen, Xi'an i Qingdao, tłum niszczył japońskie samochody, restauracje, sklepy i fabryki. Dochodziło również do aktów przemocy przeciwko przypadkowym osobom.
Demonstracje zaczęły się po decyzji rządu Japonii o wykupieniu z rąk prywatnych właścicieli wysp, które według Pekinu podlegają suwerenności Chin. Te bezludne wyspy na Morzu Wschodniochińskim noszą japońską nazwę Senkaku i chińską Diaoyu. Są one od lat administrowane przez Tokio, a znajdują się w pobliżu bogatych łowisk i prawdopodobnie dużych złóż ropy i gazu.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Japończycy przenoszą z Chin produkcję aut do Tajlandii i na Filipiny