We Władywostoku skończyły się złote czasy prywatnego importu aut z Japonii. Wraz z drastyczną podwyżką ceł, zaaplikowaną przez rząd w połowie stycznia, mieszkańcy miasta zaczęli masowo tracić pracę i zaczynają wyjeżdżać do europejskiej części Rosji.
Handel używanymi japońskimi autami od 1991 roku, kiedy Władywostok przestał być miastem zamkniętym, było jednym z najważniejszych źródeł utrzymania mieszkańców portu. To, że Japończycy jeżdżą po „złej” stronie drogi, było sprawą zupełnie bez znaczenia. Liczyła się cena. Na interesie korzystali wszyscy. Japończycy nie dość, że nie musieli płacić za utylizację starych aut, to jeszcze zarabiali. Z kolei mieszkańcy Władywostoku bogacili się na handlu samochodami, a zwykli Rosjanie wreszcie mogli się pochwalić własnym nissanem czy toyotą. Co z tego, że kierownicą na miejscu pasażera!
Dobre czasy skończyły się wraz z wprowadzeniem wysokich ceł na „japończyki”. Urzędnikom nie podobało się, że ulice Moskwy czy Petersburga zaczynają coraz bardziej przypominać ulice Londynu. Przywoływano także argument bezpieczeństwa, choć w przypadku Rosji brzmiał on dość niewiarygodnie.
Na razie cła wprowadzono na dziewięć miesięcy. Konsekwencje gołym okiem widać już dziś. Od 12 stycznia 2009 import aut z Kraju Kwitnącej Wiśni do Rosji zmniejszył się 18 razy. Jeszcze kilka tygodni temu celnicy z portu we Władywostoku odprawiali około tysiąca samochodów na dobę. Dziś – jedynie 50 „lewostronnych japończyków”. Według wstępnych szacunków w 2009 roku państwowy budżet może stracić z powodu załamania się importu nawet miliard dolarów.
W styczniu na ulice Władywostoku kilkakrotnie wychodziły tysiące ludzi żyjących z handlu autami. Mieszka ich tam około 80 tys. Żądali ustąpienia Władimira Putina. Zostali rozpędzeni przez odziały OMONU sprowadzone z Moskwy - czytamy w "Dzienniku".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kierownica po prawej stronie się nie opłaca