Komisja Europejska "przyciśnie" Volkswagena po wyborach w Niemczech

Komisja Europejska "przyciśnie" Volkswagena po wyborach w Niemczech
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Choć odpowiedzialny za ogromny skandal Volkswagen wypłacił swoim klientom w USA miliardy dolarów odszkodowań, wobec klientów w UE nie uczynił nawet symbolicznego gestu. KE, do tej pory łagodna dla Berlina, może zmienić nastawienie po wyborach w Niemczech.

  • W tle tej sprawy jest polityka, ogromne pieniądze i zależności personalne.
  • Z wyliczeń organizacji Transport i Środowisko (Transport & Environment) wynika, że po europejskich drogach jeździ 35 mln samochodów, które około trzykrotnie przekraczają dopuszczalne poziomy emisji tlenków azotu (nie tylko Volkswagena, bo oszustw dopuszczały się też inne firmy).
  • Volkswagen wypłacił swoim klientom w USA miliardy dolarów odszkodowań, wobec klientów w UE nie uczynił nawet symbolicznego gestu.

Za prowadzenie sprawy Volkswagena od strony limitów emisji spalin odpowiedzialna jest unijna komisarz ds. przemysłu Elżbieta Bieńkowska. Z kolei od strony konsumentów kwestią tą zajmuje się czeska komisarz ds. sprawiedliwości Viera Jourova.

Obie panie krytycznie wypowiadały się na temat niemieckiego koncernu. Bieńkowska napisała 17 lipca list do unijnych ministrów transportu, w którym wezwała do wycofania z europejskich dróg wszystkich samochodów przekraczających normy emisji tlenków azotu. Zwróciła też uwagę, że łamanie norm przez Audi i Porsche (należących do koncernu Volkswagen) zostało wykryte przez prokuraturę, a nie przez niemieckie urzędy, które powinny za to odpowiadać. Z kolei Jourova zaangażowała się w koordynowanie działań na rzecz uzyskania przez europejskich konsumentów odszkodowań od Volkswagena.

Działania takie muszą budzić zaniepokojenie władz koncernu. Według źródła PAP prezes Volkswagena Matthias Mueller napisał list do przewodniczącego KE Jean-Claude'a Junckera, w którym skarżył się na rzekomy chaos informacyjny ze strony Komisji (na to, że w sprawie tej wypowiada się kilku komisarzy).

W lipcu, kilka dni po liście Bieńkowskiej do ministrów transportu, na posiedzeniu kolegium komisarzy zapadła decyzja, że koordynacją spraw związanych ze skandalem emisyjnym zajmie się wiceszef KE Jyrki Katainen, w Brukseli postrzegany jako niesprawiający problemów. - To sprawka Niemców - podejrzewa jeden z rozmówców PAP z instytucji unijnych. Na zorganizowanej we wrześniu z inicjatywy Zielonych debacie ws. skandalu emisyjnego jako pierwszy występował już Katainen, dopiero w podsumowaniu dyskusji wystąpiła Bieńkowska.

Komisja cały czas jest pod presją organizacji ekologicznych i Zielonych, by zrobiła więcej w sprawie wycofania z rynku samochodów, których emisja przekracza normy. Sprawa dotyczy nie tylko samochodów Volkswagena, ale też innych koncernów. Z wyliczeń organizacji Transport i Środowisko (Transport & Environment) wynika, że po europejskich drogach jeździ 35 mln samochodów, które około trzykrotnie przekraczają dopuszczalne poziomy emisji tlenków azotu (nie tylko Volkswagena, bo oszustw dopuszczały się też inne firmy).

Volkswagen wprawdzie wysłał zaproszenie do swoich klientów, aby stawili się do serwisu, ale wielu z nich zbagatelizowało sprawę, a "naprawione" auta - zdaniem ekologów - dalej przekraczają normy zanieczyszczeń.

- Najbardziej niebezpieczne są samochody, które jeżdżą już po drogach; w końcu będziemy mieli nowy system zatwierdzania typu, ale nie możemy zmusić krajów członkowskich, aby powzięły odpowiednie działania wobec tych, które już są na drogach - ubolewała w PE Bieńkowska.

Dla Polski to dość istotna sprawa, bo może się okazać, że samochody te nie znajdą nabywców w bogatszych, bardziej wymagających zachodnich społeczeństwach, co oznacza, że ostatecznie trafią na rynek Europy Wschodniej. - Samochody z silnikami Diesla są największym źródłem zanieczyszczeń w dużych miastach. Co roku przez tlenki azotu w atmosferze przedwcześnie umiera 72 tys. osób - mówiła w debacie w PE współprzewodnicząca Zielonych Ska Keller.

Obserwatorzy wskazują, że indolencja Komisji Europejskiej wobec Niemiec objawiła się wręcz symbolicznie w maju. Wówczas Bruksela zdecydowała, żeby rozpocząć procedurę o naruszenie prawa UE w związku ze skandalem emisyjnym wobec... Włoch. Władze w Rzymie zostały oskarżone o to, że nie wypełniły swoich obowiązków dotyczących przestrzegania unijnych przepisów homologacji wobec Fiata. Rozmówcy PAP wskazują, że na Bieńkowską były naciski, żeby nie wytaczała tej sprawy, ale ostatecznie się nie ugięła. W przypadku Niemiec sprawy nie ma do dziś.

Unijne urzędy ochrony konsumentów oraz Komisja Europejska przesłały na początku września wspólne pismo do prezesa Volkswagena, wzywając niemiecki koncern do szybkiej naprawy wszystkich samochodów w związku ze skandalem emisyjnym. Zobacz: Urzędy ochrony konkurencji i KE wzywają VW do napraw samochodów

Sytuacja może się jednak zmienić po wyborach do Bundestagu, które odbędą się w najbliższą niedzielę. - Volkswagen to duży pracodawca - zauważa jeden z rozmówców PAP, wskazując na potencjalne perturbacje w niemieckiej polityce, gdyby firma ta popadła w kłopoty.

Sprawa ewentualnych odszkodowań dla europejskich klientów mogłaby pogłębić problemy niemieckiego koncernu, ważnego inwestora i pracodawcy w Europie. Z tego powodu w niektórych państwach nie było silnej presji ze strony władz, by zmuszać firmę z Wolfsburga do rekompensowania klientom manipulacji przy pomiarach emisji spalin. Krytycy wskazują, że nad firmą, która jest za duża, by wpaść w problemy finansowe, rozłożony został swoisty parasol ochronny.

W Brukseli są jednak tacy, którzy nie chcą odpuścić koncernowi. - Chcemy, żeby zapłacili coś swoim klientom. Tu nie chodzi o duże kwoty, ale o symbol - podkreśla wysoko postawione źródło PAP z KE. Sugeruje również wywieranie presji na Niemcy za pomocą procedury o naruszenie prawa UE.

Symbolem tego, jak Europa radzi sobie ze skandalem, może być też to, co stało się z menedżerami Volkswagena w Europie i USA. Pod koniec sierpnia w Stanach Zjednoczonych zapadł pierwszy wyrok w tej sprawie. Sąd w Detroit skazał niemieckiego inżyniera Jamesa Roberta Lianga na 3 lata i 4 miesiące więzienia. Sąd uznał, że był on świadomy, iż auta miały urządzenia pozwalające na manipulowanie pomiarami emisji spalin. Zobacz: Inżynier Volkswagena skazany na więzienie ws. Dieselgate.

W Europie do tej pory nikt nie został skazany.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Komisja Europejska "przyciśnie" Volkswagena po wyborach w Niemczech

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!