Rząd Niemiec ostro skrytykował przedstawione w środę przez Komisję Europejską propozycje ograniczenia emisji CO2 przez samochody, twierdząc, że uderzają w niemiecki przemysł motoryzacyjny.
"To przykład polityki przemysłowej prowadzonej ze szkodą dla Niemiec. Nie jesteśmy zadowoleni z takiego rezultatu" - oświadczyła we Frankfurcie kanclerz Angela Merkel. Jej rzecznik Thomas Steg ocenił propozycję KE jako "całkowicie niewłaściwą". "Stanowi ona przeszkodę dla innowacji w przemyśle motoryzacyjnym, zagraża miejscom pracy i nie jest wystarczającym instrumentem w dziedzinie zapobiegania zmianom klimatycznym" - powiedział. "Będziemy intensywnie bronić naszego stanowiska w najbliższych miesiącach, by przeszkodzić (przyjęciu) tych propozycji" - dodał rzecznik.
Tymczasem Greenpeace uważa, że propozycje są "żałosne" i stanowią "porażkę" Komisji Europejskiej.
"Podczas gdy w minionym tygodniu Unia Europejska ryczała jak lew w obronie klimatu na konferencji na Bali, dziś jej organ wykonawczy (czyli KE) zachowuje się potulnie jak baranek, stawiając krótkoterminowe interesy firm samochodowych przed kwestią tego, czy wszyscy przeżyjemy" - powiedziała Franziska Achterberg z Greenpeace'u.
W ramach walki ze zmianami klimatycznymi Komisja Europejska zaproponowała w środę kary finansowe dla producentów aut, którzy od 2012 roku nie będą przestrzegać limitów emisji dwutlenku węgla przez produkowane przez siebie samochody. W ten sposób KE chce wymusić osiągnięcie zakładanego średniego pułapu emisji przewidzianego na rok 2012, czyli 130 gramów CO2 na kilometr. Obecna średnia emisja w nowych europejskich autach to 163 g/km.
KE chce zróżnicować indywidualne limity producentów, w zależności od wagi aut: niższe będą obowiązywać producentów lżejszych samochodów, wyższe zaś - cięższych aut. Jeśli producent przekroczy limit, będzie płacił kary. Mają one sięgnąć 20 euro za każdy gram CO2 ponad limit w roku 2012 i stopniowo zwiększać się do 95 euro w roku 2015.
Zdaniem Greenpeace kary będą za niskie, a stopniowe ich wprowadzanie tak naprawdę opóźnia wejście w życie legislacji o trzy lata. "Propozycja nie wymusza żadnych istotnych zmian w transporcie drogowym" - ubolewała Achterberg.
KE zakłada, że producenci dużych samochodów, np. koncerny niemieckie, będą musieli dokonać większego wysiłku technologicznego, by obniżyć emisje, niż producenci mniejszych, bardziej ekologicznych samochodów z Francji czy Włoch. Dla porównania: przeciętne porsche emituje średnio 282 g CO2 na km, BMW 182 g/km, a renaulty czy peugeoty - około 145 g/km.
W środę do ostatniej chwili trwały zażarte dyskusje na temat propozycji w samej KE - niemieckiego komisarza ds. przemysłu Guentera Verheugena oskarżono o reprezentowanie interesów niemieckiego lobby samochodowego, największego, ale też najbardziej trującego w UE. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie wystąpił on na konferencji prasowej w sprawie propozycji z komisarzem ds. środowiska Stawrosem Dimasem.
Na przyjęcie przepisów będą się musiały zgodzić kraje członkowskie i Parlament Europejski. Z pewnością negocjacje będą długie i aktywnie zaangażują się w nie lobbyści firm motoryzacyjnych. Nie wiadomo, jaki ostateczny kształt przybierze dyrektywa.