Komisja Europejska przygotowuje przepisy, nakładające na koncerny motoryzacyjne limity emisji dwutlenku węgla dla nowych samochodów. Niektórzy producenci aut twierdzą, że hasła ekologów wykorzystano do walki o rynek.
Jak pisze Rzeczpospolita, przeciwne tym projektom jest Europejskie Zrzeszenie Producentów Samochodów ACEA, które uważa, że limit emisji CO2 powinien zależeć od masy samochodu, jak w Japonii czy w Chinach (wprowadzenie takiego systemu rozważa USA).
Krytykowana przez ACEA jest także wysokość kar dla przemysłu samochodowego, które politycy planują zwiększyć z 20 euro za każdy gram powyżej limitu w 2012 roku do 95 euro (do 475 euro za tonę) w 2015. Dla energetyki cena wynosi obecnie ok. 5 euro za tonę, a w 2012 roku prawdopodobnie wzrośnie do 33 euro. Producenci oburzają się, bo rocznie wydają 20 mld euro na badania i rozwój. W latach 1995-2006 obniżyli emisję dwutlenku węgla z produkowanych przez siebie aut o 13%.
Prezes Renault Polska Arnaud Barral uważa, że ruch wokół ustanowienia nowych limitów to jedynie projekty. Mimo to Renault zobowiązał się wyprodukować do 2009 r. milion aut emitujących poniżej 140 g, w tym jedną trzecią poniżej 120 g. Koncern w 2006 r. sprzedał w Europie niemal 785 tys. (na 1,6 mln wszystkich) samochodów wydalających poniżej 140 g, w tym 294 tys. poniżej 120 g. Blisko spełnienia proponowanego limitu są także Peugeot i Fiat, których średnia emisja wynosi poniżej 150 g. Również Toyota przygotowuje mały samochodzik uważając, że nowe przepisy byłyby na rękę producentom maluchów: Fiatowi, Peugeotowi czy Renault. W tym segmencie jest już Mercedes ze smartem, BMW z mini. Również Audi szykuje produkcję małego samochodu pod własną marką. Mimo to, niemieccy producenci - spece od dużych, paliwożernych aut - są w trudniejszej sytuacji niż ich francuscy i włoscy konkurenci. Dlatego domagają się bardziej sprawiedliwych zasad ograniczenia emisji CO2.
Cytowany przez "Rz" prezes Porsche Wendelin Wiedeking zarzuca unijnym politykom, że od producentów aut żądają zmniejszenia emisji CO2 o ok. 20%, a są dużo łagodniejsi dla energetyki lub gospodarstw domowych, chociaż to właśnie te dwa sektory odpowiadają za największą emisję gazu cieplarnianego.
Niemieckie firmy uważają, że za nową propozycją Komisji stoją francuscy producenci aut, którzy wykorzystali hasła ekologiczne do walki o rynek. Przy obecnym sposobie liczenia emisji dwutlenku węgla małe samochody spełniają limity i nie będą musiały być modyfikowane, producent nie poniesie zatem żadnych kosztów.
Producenci, którzy przekroczą limity, zapłacą kary. "Rz" podaje przykład: średnia emisja CO2 aut Opla wynosi 157 g, więc w 2012 r. kara za przekroczenie limitu 130 g wyniosłaby: 27 (przekroczenie limitu w gramach) x 20 euro za każdy gram x 1,5 mln sprzedanych aut, co daje razem 810 mln euro. Oznacza to bankructwo producenta, który nie spełni norm.
Protesty niemieckich firm budzą także testy, do określania wielkości emisji dwutlenku węgla. KE proponuje, aby test odbywał się statycznie, a więc bez uwzględnienia efektów oszczędności w zużyciu paliwa np. dzięki oponom o niskich oporach toczenia. W czasie prób nie będzie również włączana klimatyzacja.