MON powtórzy przetarg wart 360 mln zł. Zmienią się jego zasady, potencjalni oferenci pozostaną ci sami, wśród nich Iveco i AMZ z Kutna.
Armia w ekspresowym tempie – w ramach tzw. pilnej potrzeby operacyjnej – miała zamówić najpierw 40, a potem jeszcze 140 lekkich opancerzonych samochodów patrolowych za ponad 360 mln zł. Pierwsze LOSP miały chronić żołnierzy w przyszłym roku.
aproszenia do konkursu trafiły m.in. do polskiej prywatnej firmy AMZ Kutno (pojazdy Tur), a także przedstawicieli włoskiego Iveco (pojazd LMV), brytyjskiego koncernu BAE Systems (RG 32 Patrol) i szwajcarskiego Mowaga (samochód Eagle IV). Żadna z tych firm nie złożyła jednak oferty w przetargu.
– Popyt na samochody patrolowe odporne na miny jest dziś ogromny. Okazało się, że firmy, składając wcześniej obietnice, przeceniły swoje możliwości. Nie były w stanie wywiązać się z terminów – tłumaczy płk Jerzy Pikuła, wicedyrektor Departamentu Zaopatrywania Sił Zbrojnych MON.
– To tylko część prawdy – twierdzi Grzegorz Hołdanowicz, redaktor naczelny fachowego „Raportu WTO”. Zdaniem eksperta wojsko postawiło producentom wyjątkowo wyśrubowane, nierealistyczne warunki. Armia oczekiwała, że każdy z oferowanych pojazdów przejdzie testy odporności na eksplozję pod kadłubem dużego ładunku wybuchowego. Producenci, których samochody przeszły takie próby w przeszłości, nie zdecydowali się na zniszczenie na własny koszt tak drogich pojazdów.
Poprawiony przetarg ma zostać ogłoszony we wrześniu. Może się jednak opóźnić, Sztab Generalny zastanawia się bowiem, czy nie zamówić najpierw większych, lepiej opancerzonych pojazdów. Wojskowi sugerują, żeby niezwłocznie kupić ciężkie samochody RG 31 produkowane w RPA przez koncern BAE Systems.
Jest też kolejny powód do zwłoki: zamówienie musi uwzględnić fakt, iż rozpoczęliśmy z Amerykanami rozmowy w sprawie rozwiązania doraźnego: wypożyczenia kilkudziesięciu bezpieczniejszych samochodów od US Army.
Na razie armia próbuje ratować sytuację, szybko zwiększając w Afganistanie liczbę klasycznych transporterów opancerzonych Rosomak. To jednak pojazdy bojowe, a nie transportowe.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: MON ma problem z patrolówką