Ministerstwo środowiska pracowało nad projektem, zgodnie z którym od przyszłego roku każdy właściciel złomujący samochód miał otrzymywać za to 500 zł. Resort zrezygnował jednak z prac nad takim uregulowaniem.
Premia recyklingowa, w proponowanej przez resort formule nie kosztowałaby budżetu ani złotówki. Osoba złomująca samochód otrzymywałaby bowiem de facto zwrot opłaty wniesionej przez pierwszego właściciela przy rejestracji auta. Taka opłata obowiązuje od stycznia 2006 i trafia do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, podległego Ministerstwu Środowiska. Nieoficjalnie wiadomo, że na koncie może być już nawet 1,2 mld zł. Pieniądze, te miały finansować recykling pojazdów, ale wydawane są na inne cele, np. organizowaną wkrótce w Polsce Konferencję Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu.
- Źle się stało. To był dobry krok w stronę likwidacji panoszącej się u nas szarej strefy w zakresie demontażu aut - mówi Adam Małyszko, szef Stowarzyszenia Forum Recyklingu Samochodów. I dodaje: - Obecnie aż 90% samochodów złomowanych jest poza oficjalną siecią. Firmy, które uwierzyły, że w naszym kraju samochody będą utylizowane jak na Zachodzie i zainwestowały w ten biznes znalazły się na skraju bankructwa.
"WSJ" cytuje Małyszkę, który uzasadnienie resortu uważa za kuriozalne: - Przecież cały system zbiórki opłaty recyklingowej jest niezgodny z art. 90 Traktatu WE. Wg niego ta forma zbierania opłat niesprawiedliwe różnicuje obywateli. Zgodnie z obowiązującym obecnie prawem można uniknąć płacenia w przypadku, gdy importer samochodów sprowadza ich w ciągu roku więcej niż 1000 szt. Od miesięcy Małyszko chce poddać ten mechanizm ocenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości blokuje go jednak Narodowy Fundusz, ociągając się z oficjalną odmową zwrotu zapłaconej przez niego przy rejestracji auta opłaty.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Nici z premii za złomowanie aut