Piotr Wojaczek - prezes Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej bardzo żywo zareagował, gdy podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego padły propozycje wsparcia wyłącznie krajowego przemysłu motoryzacyjnego. - Zapachniało mi to protekcjonizmem, którego przecież w Unii Europejskiej nie lubimy, mówił prezes Wojaczek. - Wiemy że to jest specjalność francuska, jednak podobno prezydent Sarkozy już ze swoich protekcjonistycznych propozycji się wycofał, choć ja mu nie wierzę, dodał szef KSSE.
- Musimy mieć świadomość - mówi Wojaczek - że fabryki, które powstały w tej części Europy w ciągu ostatnich 10 czy nawet 5 lat, to są najnowocześniejsze zakłady. Szef KSSE mówi to z całą stanowczością operując przykładem Opla w Gliwicach - najlepszego w koncernie. I dzieje się tak nie dlatego, że gliwicki GMMP powstał najpóźniej z wszystkich zakładów Opla.
Powstaje pytanie: "Co dzieje się, gdy dochodzi do zamknięcia takiej efektywnej fabryki?". - Ano oznacza - mówił podczas Kongresu prezes Wojaczek - że Unia Europejska traci podmiot konkurencyjny wobec firm japońskich czy amerykańskich a cała strategia lizbońska miała tego właśnie dotyczyć. Gdyby więc pójść tą drogą, efekt byłby odwrotny do zamierzonego i z tym zgodził się komisarz Verheugen, oświadczając, że "protekcjonizm nie" natomiast interwencjonizm taki "na miejscu - OK".
Wojaczek przyznał, że Strefa jest właśnie przykładem interwencjonizmu państwowego ale historycznie zwraca przy tym uwagę, że w latach 80., 90. XX wieku została trochę przegrzana kwestia wspomagania motoryzacji. Wtedy to państwa pompowały straszne ilości pieniędzy w motoryzację - ukuto nawet w ówczesnej Unii termin "przemysł wrażliwy". I były wrażliwe stocznie, huty i motoryzacja. W końcu jednak produkcja samochodów przestała być wrażliwa - wspomina Piotr Wojaczek. Wrażliwość zaś - jak mówi - oznaczała to, że na ogólnej mapie pomocy publicznej całej Europy istniały specjalne ograniczenia pomocy dla motoryzacji. Przy czym sektor to były przede wszystkim duże fabryki produkujące całe wyroby albo silniki. Nie była to zaś sieć dostawców. Uznanie za "wrażliwe" oznaczało w tamtych czasach, że wspólnota chce mieć kontrolę nad każdym projektem wsparcia motoryzacji i ograniczyła pułap. - Mało tego - mówi Wojaczek - trzeba było wykazać posiadanie alternatywnego miejsca do inwestowania. Polegało to na tym, że przykładowo, gdy GM negocjował z polskimi władzami fabrykę w naszym kraju to musiał wskazać jakies inne miejsce, w którym jego efektywność inwestycji byłaby równie wysoka i rezygnując z tamtego miejsca w Polsce dostawał bonus i zaczynał pracować. - I dalej to robi - przyznaje szef KSSE - a, że jest częścią amerykańskiego GM, to jest jego kulą u nogi. Zakładamy jednak, że gliwicka fabryka zostanie obroniona.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Protekcjonizm w motoryzacji - nie, interwencjonizm - być może tak