Rząd rząd szykuje ustawę, która utrudni prywatny import pojazdów z USA i Chin. Niski kurs dolara sprawia, że te samochody są bajecznie tanie.
Ilu Polaków z tego korzysta - dokładnie nie wiadomo, bo nie publikuje się statystyk z takimi danymi. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że auta ze Stanów stanowią większość pojazdów sprowadzanych do nas spoza UE i poza importem przez oficjalne przedstawicielstwa koncernów. Na własną rękę Polacy importowali w 2007 r. prawie 23,8 tys. aut, około 5 tys. sztuk więcej niż rok wcześniej.
Obecne przepisy sprzyjają samodzielnemu importowi auta spoza Unii. Firma, która chce handlować w Polsce samochodami, musi dostać dla każdego modelu auta homologację, czyli zaświadczenie, iż pojazd spełnia wymogi UE dotyczące konstrukcji aut, obowiązkowego wyposażenia i norm toksyczności spalin. W tym celu trzeba przeprowadzić badania w Instytucie Transportu Samochodowego albo Przemysłowym Instytucie Motoryzacji - wyjaśnia "GW".
Z wymogu posiadania homologacji zwolniony jest importer, który sprowadza jedno auto - tak jest na ogół ze sprowadzaniem pojazdów z USA. Przed rejestracją w Polsce takie auta wymagają tylko badań technicznych w specjalnych stacjach diagnostycznych.
Jak informuje dziennik, ten raj wkrótce się skończy. Ministerstwo Infrastruktury przygotowało projekt ustawy "O dopuszczeniu pojazdów do ruchu", który nie przewiduje już zwolnienia z homologacji. Pojazdy spoza UE będą mogły dostać "zezwolenie na dopuszczenie jednostkowe" na podstawie badań, które na koszt zainteresowanego kierowcy wykonają ośrodki upoważnione do badań homologacyjnych.
Wydawanie takich jednostkowych zezwoleń zostanie scentralizowane. Nie będzie już w gestii stacji diagnostycznych, lecz dyrektora Transportowego Dozoru Technicznego, nowej jednostki organizacyjnej, której powołanie przewidziano w ustawie.
Badania potrzebne do zezwolenia będą kosztować do 5 tys. euro, a dokładną wysokość opłat ustali w rozporządzeniu minister odpowiedzialny za transport - wyjaśnia "Gazeta Wyborcza".