Związkowcy złapali wiatr w żagle, bo firmom coraz trudniej znaleźć ludzi do pracy. Wszystkie organizacje zakładowe "S" na Podbeskidziu będą domagać się co najmniej 20% podwyżki płac.
Gazeta Wyborcza przypomina, że swoje postulaty, związkowcy przekazali już dyrekcji bielskiej fabryki Fiat GM Powertrain Polska. Chcą dla wszystkich pracowników dodatkowego 1000 zł brutto na miesiąc, bezterminowego naliczania wysługi lat oraz podwyżki do 150% dodatku za pracę w dni wolne, także w soboty. Takich samych podwyżek "S" domaga się też w tyskiej fabryce Fiata. Napięta sytuacja jest także w Fiat Services Polska, spółce zajmującej się m.in. administracją i księgowością.
- Pracują tam świetnie wyszkoleni pracownicy, 90% ma wyższe wykształcenie, znają języki obce. Są finansowo dyskryminowani - mówi Rajmund Pollak, wiceprzewodniczący zakładowej "S" w Fiacie.
Gazeta podaje, że związkowcy nie zdecydowali jeszcze, co zrobią, jeśli ich postulaty zostaną odrzucone. W grę wchodzi pikieta, a nawet strajk. Wiedzą, że sprzyja im sytuacja na rynku - bezrobocie w Bielsku-Białej spadło poniżej 6%. Coraz więcej jest tzw. zawodów deficytowych - takich, gdzie wakatów jest więcej niż ludzi do pracy. Brakuje m.in. budowlańców, operatorów maszyn i piekarzy.
Z zebranych przez Gazetę, wypowiedzi potencjalnych pracowników wynika, że problemem nie jest brak chęci do pracy, a proponowane niskie płace, które nie wystarczają na bieżące utrzymanie, biorąc pod uwagę ciągłe podwyżki cen.
Niedawno skutecznie o podwyżki upomnieli się bielscy strażnicy miejscy. Wystarczyło, że na znak protestu przez kilka tygodni nie wypisywali mandatów.
Piotr Głąb, "Solidarność", Podbeskidzie: - Płace rosną, ale bardzo powoli, wg ostatnich wskaźników nawet nie rekompensują inflacji. Tak dalej być po prostu nie może.
Pollak z Fiata jest jeszcze bardziej radykalny: - Uważamy, że minimalna płaca gwarantowana w Polsce musi wzrosnąć do 600 euro brutto. To i tak dużo mniej niż zarobki w innych krajach Unii Europejskiej.
Walkę o podwyżki płac zapowiada też śląsko-dąbrowska "S". - Decyzje będą podejmować poszczególne komisje zakładowe. Każda branża i każda firma są inne - mówi Piotr Duda, szef regionalnej "Solidarności", który obiecuje przy tym, że pracownicy poszczególnych firm mogą liczyć na pomoc związkowych prawników.
W górnictwie związkowcy walczą o 14% podwyżki w 2008 r. To ok. 450 zł brutto na jednego pracownika. Sukces odnieśli już związkowcy z gliwickiego Opla. Załoga dostanie od stycznia '08, 500 zł brutto podwyżki. Jeszcze w grudniu, pracownicy otrzymają też premię za wyprodukowanie milionowego samochodu. Z kolei w lutym '08, ludzie w Oplu dostaną 400 zł brutto kolejnej premii. Zarząd i związki porozumiały się również w sprawie stałego zatrudnienia ok. 350 pracowników tymczasowych.
Ale o podwyżki walczą nie tylko duże firmy. Pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej w Gliwicach domagają się 200 zł podwyżki i corocznej 150 zł premii z okazji Dnia Pracownika Socjalnego. Natomiast pracownicy Domu Pomocy Społecznej w Sośnicowicach chcą 300 zł podwyżki od grudnia oraz gwarancji corocznej waloryzacji płac o wskaźnik inflacji powiększony o 5 proc.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: "Solidarność" chce podwyżek. Wie, że brak rąk do pracy