Dealerom samochodów ciężarowych zajrzało w oczy widmo bankructwa. Wszystko przez to, że firmy transportowe i spedycyjne-logistyczne są w kiepskiej kondycji finansowej.
Jeszcze 12 miesięcy temu, składając zamówienia, firmy musiały się liczyć nawet z rocznym oczekiwaniem na dostawę. Dzisiaj jest inaczej - to nie klient czeka na samochód, lecz samochód na klienta. Nic pomogły nawet gwałtowne obniżki cen, pisze Dziennik. Choć nową ciężarówkę można obecnie kupić już za 75 tys. euro, czyli nawet o 15% taniej niż w styczniu, nie znajdują one nabywców.
Problem jednak w tym, że fabryki, w których dealerzy zamówili samochody, żądają od nich teraz zapłaty za zamówione pojazdy. Jak ustalił "WSJ Polska", sprawa dotyczy przynajmniej kilkudziesięciu przedsiębiorców sprzedających pojazdy niezależnie od motoryzacyjnej sieci. Sytuacja jest delikatna, dlatego nikt bezpośrednio zainteresowany nie chce na ten temat oficjalnie mówić, licząc, że sprawę uda się załatwić po cichu. Niektórzy przedstawiciele firm transportowych, na których powołuje się "Dziennik" sugerują, że być może chodzi o wchłonięcie niezależnych firm dealerskich przez koncerny i zrobienie z nich przedstawicielstw. Jeszcze niedawno taki ruch wydawał się niemożliwy, gdyż niezależni sprzedawcy aut ciężarowych skutecznie bronili się przed zakusami oficjalnych importerów. Jednak obecnie mogą szybko utracić swą niezależność. Zdaniem specjalistów sytuacje może uratować jedynie nagle odbicie rynku transportowego, a wiele zależy np. od kursu euro.
Tegoroczną sprzedaż nowych ciężarówek szacowano na początku roku bardzo optymistycznie na blisko 23 tys. sztuk. Teraz eksperci sądzą, że spadnie ona do poziomu z 2006 r., gdy nowych samochodów ciężarowych sprzedano zaledwie ok. 15 tys. Sumując nowe auta z używanymi, na polskim rynku sprzedanych zostanie co najwyżej 55 tys. pojazdów, o 24 tys. mniej niż rok temu.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Sprzedawcom ciężarówek grożą bankructwa