Umieszczone na skrzyżowaniach kamery, automatycznie rejestrujące wykroczenia drogowe, poprawiły bezpieczeństwo ruchu w Waszyngtonie i innych miastach - dowodzą ogłoszone we wtorek statystyki. Zwiększyły także dochody amerykańskich miast.
Zwolennicy kamer mają nadzieję, że dane te położą kres ich krytyce. Zdaniem krytyków kamery umieszczono głównie po to, aby masowo ściągać pieniądze w formie mandatów za przekraczanie szybkości lub przejechanie na czerwonym świetle.
Od czerwca 2009 roku władze miejskie w Waszyngtonie wręczyły kierowcom 85678 mandatów za wykroczenia drogowe uchwycone przez kamery. Ściągnięto w ten sposób od nich prawie 7,2 miliona dolarów.
Dane te dotyczą tylko Dystryktu Kolumbii, a więc centrum wielkiego Waszyngtonu. Wysokość mandatów zależy tam od tego jak znacznie kierowca przekroczy szybkość - zwykle jest to minimum 100-120 dolarów. Kara jest surowsza, jeśli do wykroczenia doszło w pobliżu szkoły.
Kamery zamontowano także na licznych skrzyżowaniach na przedmieściach stolicy USA, gdzie mieszka obecnie większość jej ludności. Mandaty są tam niższe, zwykle w stałej wysokości 40 dolarów.
Policja chwali sobie kamery, gdyż pozwalają one zatrudnić mniej funkcjonariuszy w wydziale ruchu drogowego.