Towarzystwa ubezpieczeniowe muszą stosować coraz wymyślniejsze, by przyciągnąć do siebie klientów. Na tańsze polisy OC nie ma jednak co liczyć. Mniej zapłacimy za to za autocasco.
Gdzieś je będą musieli ubezpieczyć. Nic dziwnego, że firmy ubezpieczeniowe prześcigają się w wymyślaniu nowych ofert, by przekonać kierowców do kupna polisy właśnie u nich. Obiecują błyskawiczną likwidację szkód i gwarantują szybki zwrot odszkodowania.
Nowicjusz na polskim rynku - Liberty Direct - decyzję o wypłacie odszkodowania wydaje już w ciągu dziesięciu dni. Z kolei w Generali odszkodowanie za stłuczkę do 4 tys. zł w ciągu dwóch dni trafia na kartę płatniczą Generali Visa. Ubezpieczyciele gotowi są sprzedawać polisy nawet za cenę, jaką zaproponuje klient. Tak robi Allianz Direct w swoim smartcasco. Trzeba jednak uważać, bo im mniejsza składka, tym niższe odszkodowanie dostaniemy - ostrzega "Gazeta".
Wszystko po to, żeby jak najwięcej uszczknąć z ubezpieczeniowego tortu, który na koniec roku może być wart nawet 20 mld zł. Jeszcze w 2007 r. było to aż o 2 mld zł mniej. A chętnych do podziału jest coraz więcej.
- Jeszcze kilka lat temu Polacy nie mieli dużego wyboru, ubezpieczali się w PZU albo w... PZU - powiedział "Gazecie Wyborczej" Damian Ziąber, rzecznik Link4. - Dzięki pojawieniu się na rynku nowych graczy mogą przebierać w ofertach i coraz chętniej z tej możliwości korzystają.
W ostatnich latach do Polski weszli wielcy światowi ubezpieczyciele: AXA, Allianz czy Liberty Direct. I od razu przystąpili do ataku. "Kup OC i AC do 30 proc. taniej" - zachęcał w reklamach Liberty Direct. AXA obiecywała OC tańsze o 300 zł niż u konkurencji. Wszystkich na głowę pobił Allianz, kusząc kierowców "najtańszym OC i AC na rynku".
Rzuconą przez nich rękawicę podniosły inne towarzystwa. W efekcie polisy OC potaniały o kilkanaście procent, i to mimo że wartość wypłacanych odszkodowań wzrosła w tym czasie o kilkanaście procent. Dzisiaj ich ceny należą do najniższych w Europie. Za OC płacimy średnio 100 euro rocznie, podczas gdy w Niemczech jest to 250 euro, a w Luksemburgu - niemal 400 euro. Drożej jest też w innych krajach środkowej Europy, np. Węgrzy płacą za OC 180, a Słowacy 170 euro - wylicza "Gazeta".
Taniej już nie będzie, bo ubezpieczyciele nie mogą bardziej obniżyć cen. - Większe znaczenie będzie miała za to jakość świadczonych usług, w tym szybka obsługa, sprawna i rzetelna likwidacja szkód i pewność wypłaty odszkodowania - mówi "Gazecie" D. Ziąber z Link4.
Ubezpieczyciele zaczęli od przeprowadzenia ankiet wśród swoich klientów. Pytali ich, co zmienić i poprawić, aby byli zadowoleni ze świadczonych usług. Niektórzy dzwonili na infolinię, odwiedzali własnych agentów i podając się za klientów, sprawdzali kompetencje swoich pracowników.
Okazało się, że Polakom coraz częściej nie wystarczy niska cena ubezpieczenia, chcą też mieć pewność, że w razie - nie daj Boże - wypadku, towarzystwo ubezpieczeniowe nie będzie im robić żadnych problemów. To może im zagwarantować ubezpieczenie dobrowolne autocasco, ale większości na nie zwyczajnie nie stać. Dzisiaj ma je jedynie jedna czwarta kierowców (3,1 mln) - czytamy w "Gazecie".
Z myślą o mniej zamożnych klientach dwa największe na rynku towarzystwa - PZU i Warta - niemal równocześnie wprowadziły polisy z mniejszym zakresem ochrony - tzw. minicasco. Takie ubezpieczenie obejmuje np. kradzież, ale nie uwzględnia mniejszych szkód, np. stłuczki.
czytaj też więcej: "motoryzacja"
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Wojna w ubezpieczeniach