W Polsce przybywa kierowców używających instalacji LPG ze złomowanych samochodów. Do szarej strefy przyciągają ich niższe nawet o 1000 zł koszty - wynika z ustaleń "Gazety Prawnej".
Według danych POGP jest ich obecnie 2,05 mln. Z kolei zrzeszająca pracodawców branż LPG, CNG i LNG Koalicja na Rzecz Autogazu (KnRA) szacuje, że aut, które jeżdżą na autogazie, jest już 2,5 mln zł. POGP podając niższą liczbę wyjaśnia, że w ich szacunkach uwzględniany jest ubytek wynikły ze złomowania pojazdów napędzanych LPG. Czy to oznacza, że obliczenia KnRA są błędne? Niekoniecznie.
Z ustaleń "Gazety Prawnej" wynika bowiem, że duża część instalacji LPG, lub ich głównych elementów, ze złomowanych aut nie kończy życia wraz z pojazdami, w których je zainstalowano. Trafiają one do kolejnych pojazdów, najczęściej kilku- lub nawet kilkunastoletnich aut.
- Przekładana instalacja może kosztować nawet 1 tys.-1,5 tys. zł mniej niż legalna, nowa - mówi mechanik w jednym z zakładów instalujących urządzenia do zasilania LPG. Dla właścicieli najstarszych aut to spora kwota, często niewiele niższa od wartości samego pojazdu. Dodatkowym magnesem jest możliwość zalegalizowania takiej instalacji.
- Teoretycznie jest to możliwe pod warunkiem, że mamy dokumenty podstawowych części instalacji, a firma zajmująca się montażem wyda świadectwo homologacji sposobu jej montażu. W praktyce częściej dokumenty są podrabiane lub nawet kserowane - mówi "Gazecie Prawnej" właściciel firmy instalującej LPG.
- W każdym wypadku jest to jednak bardzo niebezpieczne, gdyż taka instalacja z odzysku nie jest już bezpieczna - dodaje.
Z ustaleń "Gazety Prawnej" wynika, że instalacje z odzysku najczęściej są montowane sposobem gospodarczym, w małych warsztatach.