Porozumienie między General Motors i związkami zawodowymi, które ma dziś być podpisane w Detroit, zasadniczo zmienia sytuację w amerykańskim przemyśle samochodowym. Pracownicy zrezygnują z części przywilejów i wynagrodzeń, bo ceną jest ratowanie miejsc pracy.
Porozumienie restrukturyzuje koszty ale i mocno da się we znaki GM bo koncern zobowiązał się do utrzymania istniejących 16 fabryk i znaczących inwestycji, a musi jeszcze wydać ok. 30 mld USD na związkowy fundusz ubezpieczeniowy, który ma ruszyć na początku 2010 r. Gdyby związkowcy nie zgodzili się na takie rozwiązanie, koszty ubezpieczeń do 2010 roku wyniosłyby 50 mld USD.
GM musi także dać etaty 3 tys. zatrudnionych dotychczas na czas określony i wypłacić im bonus w wysokości 3 tys. dol., ale kolejni pracownicy, którzy nie mają umów na stałe, zarobią już tylko po 14 dol. za godzinę.
GM jako pierwszy rozpoczął negocjacje z pracownikami. Po nim zrobił to Chrysler. W obu przypadkach wybuchały strajki, a umowa, którą wynegocjowano dotyczy warunków zatrudnienia 73 tys. pracowników koncernu ich współmałżonków, a także sytuacji 26,9 tys. emerytów GM. Obecne ustalenia obowiązują do 2010 roku.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: GM - wzór dla Forda i Chryslera