Producenci pojazdów działający w naszym kraju od lat opierają swoje sukcesy głównie na stale i szybko rosnącym eksporcie. Taka sytuacja może cieszyć dopóty, dopóki eksport dotyczy pojazdów. Gorzej, gdy obejmuje również pracowników.
W 2008 r. polski moto-przemysł czeka uruchomienie produkcji kolejnego modelu. W tyskim Fiacie rozpocznie się montaż nowego Forda Ka, Planowane jest także zwiększenie produkcji Fiata 500 i nowe modele Aveo z Żerania.
Orłowski: - Jeśli sprawdzą się prognozy producentów, to możemy oczekiwać kolejnego rekordu. PIM zakłada, że w 2008 r. cztery działające w naszym kraju fabryki opuści ponad 1 mln samochodów. Będzie to najlepszy rok w historii przemysłu motoryzacyjnego w Polsce.
Szacuje się, że w tej chwili w polskim przemyśle samochodowym pracuje około 185 tys. pracowników, a potrzeba będzie więcej. Ludzie żądają wyższych wynagrodzeń, a wszystkiemu winna jest... dobra koniunktura. Polska powoli dojrzewa do roli samochodowego potentata - oczywiście pod względem produkcji, pisze Puls Biznesu. W 2006 roku w naszym kraju powstało ponad 714 tys. (1,42% z ok. 50 mln aut wyprodukowanych na świecie). W ostatnich latach Polska plasowała się w Europie na VII i VIII miejscu pod względem produkcji pojazdów. Być może nigdy nie będziemy produkowali więcej aut niż Niemcy, ale wyprzedzenie Czech jest jak najbardziej możliwe. Problem w tym, że za boomem produkcyjnym idą żądania pracowników, domagających się większego udziału w profitach płynących z gospodarczego i motoryzacyjnego rozkwitu kraju. (..) przedakcesyjne hasło zrównania plac zaczyna się realizować. Tyska fabryka Fiata stała się drugim co do wielkości, po czeskiej Skodzie, zakładem motoryzacyjnym w naszej części Europy. Oprócz pandy i 500 ruszy tam produkcja małego forda. Fiat już zatrudnił kilkuset nowych pracowników i nie zamierza na tym poprzestać. Na pełnych obrotach pracują Gliwice (fabryka GM) i poznańskie zakłady VW. Również jelczańska fabryka silników Toyoty nie narzeka na przerosty zatrudnienia.
Wygląda na to, że znika główny powód przenoszenia fabryk samochodowych z Europy Zachodniej na Wschód, w tym do Polski - niskie koszty pracy. Koszty rosną, pojawiają się naciski i żądania płacowe.
Jak wielką władzę dzierżą w swoich rękach pracownicy, pokazuje przykład giganta motoryzacyjnego na świecie - General Motors. Amerykański koncern od dawna jest w poważnych tarapatach, a lekarstwem może być zmniejszenie i restrukturyzacja produkcji. GM zamknął w zeszłym roku 12 fabryk i zwolnił kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Tyle że odprawy dla zwalnianych też kosztują - GM kosztowało to 5 mld USD.
Oficjalnie, póki co, polskie fabryki nie boją się odpływu kadr, choć nasi południowi sąsiedzi starają się rekrutować Polaków do swojego przemysłu motoryzacyjnego. Polskie zakłady zapewniają, że dadzą sobie z tym problemem radę, przyznają jednak, że kłopoty z kadrami są największymi, z jakimi boryka się polski sektor motoryzacyjny.