Największy kryzys sektora motoryzacyjnego mamy już chyba za sobą. Wszak odrabiamy straty od załamania w 2008 r. Sprzedaż nowych aut w Europie, poziom ich rejestracji jest ciągle niższa aniżeli 7 lat temu ale produkcja, zwłaszcza wyższych segmentów, i eksport rosną. Przy okazji zmienia się nasza rzeczywistość. Są też niespełnione oczekiwania. 10-15 lat temu mówiło się, że w 2015 roku w Polsce będzie się rejestrować milion samochodów. Trudno przypuszczać aby tak miało się stać, skoro podsumowanie roku ubiegłego zamknęło się liczbą poniżej 400 tysięcy zarejestrowanych aut, wynika ze słów Jakuba Farysia, szefa Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, które padły podczas branżowego panelu EEC.
Wpływ na rynek motoryzacyjny będzie miała umowa o wolnym handlu z USA. Branża nie ma nic przeciwko niej, choć jest problem z uznawalnością przepisów homologacyjnych. Cel jest wspólny ale podejście odmienne.
Czy rynki wschodzące pomogą? Jeśli mowa np. o Indiach to nie bardzo, bo europejskie samochody schodzą tam słabo. Europa Środkowo-Wschodnia? Nie wszędzie jest odpowiedni popyt. Trzeba szukać rynków zbytu i dostosować produkt do klienta np. przygotowując modele "budżetowe". Rosja? To chwiejny, niepewny rynek. - Już któryś raz jest tam kryzys. Niektórzy producenci się wycofują. Nie wiadomo co jeszcze będzie, mówił Faryś.
Kraje naszej części Europy konkurują (Polska, Czechy, Słowacja, Węgry). Warto zauważyć, że w przeciwienstwie do naszych partnerów, od 1999 r. nie pojawiła się w Polsce żadna nowa inwestycja, jeśli chodzi o fabryki aut osobowych. J.Faryś mówi jednak, że to niekoniecznie powód do zmartwienia, bo ważniejsze jest, że producenci, którzy już u nas są, chętnie lokują w Polsce nowe modele. Fabryki zlokalizowane w Polsce z sukcesem walczą o nowe konstrukcje. W ciągu najbliższych 3-4 lat, produkcja pojazdów wzrośne i to znacznie - będzie nowy model średniej klasy (+100 tys. szt.), duży pojazd dostawczy (70 tys. albo i więcej), i szansa na nowy model z Tychów choć to jeszcze nic przesądzonego. W ciągu najbliższych lat z zakładów w Polsce może wyjechać o 200-300 tys. więcej aut.
Mówi się, że ostatnio "motoryzacyjnie" przegrywamy z Czechami na całej linii. Owszem, widać sukces rodzimej marki naszych sąsiadów wsparty przez możnego giganta z Niemiec. Jednak pod względem części i podzespołów wygrywamy z Czechami, a widać to choćby po tym, że dostarczamy do nich komponenty. Klaster w południowo-zachodniej części Polski sprawia, że wysyła się bardzo dużo.
Dlaczego mogłaby u nas powstać kolejna fabryka? Ostatnio mówi się o tym coraz głośniej choć dyskretnie, żeby nie zapeszyć. J.Faryś podkreślał, że w ciągu ostatnich lat wykonaliśmy ogromną pracę, mamy coraz lepszą infrastrukturę - drogową, kolejową. Do tego chęć i zapał do pracy i zmotywowani ludzie.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Nie używajmy już słowa "kryzys" w motoryzacji