Sprzedaż aut w Polsce rośnie jak na drożdżach, choć w większości państw Europy spada na łeb na szyję. Tanie auta w Polsce kupują kierowcy w Niemczech i dostają za to jeszcze premię od swojego rządu - oceniają eksperci.
Już w styczniu polski rynek motoryzacyjny błyszczał na tle Europy. Sprzedaż nowych aut w Polsce zmalała tylko o 5 proc. - najmniej w całej UE, gdzie średnia spadków wyniosła 27 proc., licząc rok do roku.
W lutym poza Polską z jeszcze większym impetem do salonów ruszyli tylko kierowcy w Niemczech. Sprzedaż wzrosła tam aż o 22 proc. Za Odrą kierowców popchnął do salonów rząd. Od lutego władze w Berlinie dopłacają do 2,5 tys. euro do zakupu nowego auta kierowcom oddającym jednocześnie na złom samochody, który ma ponad dziewięć lat. Renault twierdzi, że po wprowadzeniu tej premii nie nastarcza z dostawami do Niemiec małych aut marki Clio i Dacia Logan z zakładów w Rumunii. Opel chwali się, że ma najwięcej zamówień od pięciu lat.
Polski boom w lutym to także efekt akcji rabatowej w Niemczech, oceniają eksperci. - Niemieccy kierowcy mogą dostać rządową premię także od aut kupowanych w Polsce, a są one u nas często dużo tańsze, po przeliczeniu cen ze złotego na euro - mówi szef Samaru Wojciech Drzewiecki.
Różnice bywają kolosalne. Najtańszy Opel Astra 1,4 w wersji trzydrzwiowej w Polsce kosztuje 53,7 tys. zł. W Niemczech za takie auto trzeba zapłacić 16,3 tys. euro, czyli przy obecnym kursie 76,5 tys. zł - prawie 23 tys. zł drożej. Najtańsza wersja Dacii Logan kosztuje w Niemczech 7,3 tys. euro, czyli równowartość 34,3 tys. zł. W Polsce w promocji takie auto jest oferowane za 25,5 tys. zł, prawie 9 tys. zł taniej.
Sprowadzając auto z Polski, niemiecki kierowca skorzysta jeszcze na różnicach w podatkach. Od ceny nowego auta sprowadzanego z Polski kierowca zza naszej zachodniej granicy może odliczyć VAT, który wynosi u nas 22 proc. W Niemczech zapłaci fiskusowi mniej, bo tam VAT wynosi 19 proc. A dodatkowo skorzysta, odliczając państwową premię od samochodu, który kupił w Polsce taniej.
- W Polsce nowe auta są teraz faktycznie najtańsze w Europie - przyznaje Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM), stowarzyszenia przedstawicielstw koncernów. Ale Faryś minimalizuje wpływ niemieckich ulg na boom w Polsce. - Faktycznie niemieckie przepisy pozwalają korzystać z państwowych premii przy zakupie aut w innych państwach UE, pod warunkiem złomowania starego samochodu w Niemczech. Ale tym można wytłumaczyć tylko sprzedaż u nas kilkuset aut miesięcznie - uważa prezes PZPM. To co nakręca boom? Faryś. - Polscy kierowcy zdają sobie sprawę, że koncerny nie będą długo utrzymywać cen niższych niż na Zachodzie.
Na dotacjach do zakupu aut Berlin nie straci - uważa Drzewiecki. - Niemiecki fiskus zarobi więcej na podatku VAT, bo dzięki ulgom w tym roku Niemcy kupią dodatkowo 600 tys. aut - przypomina szef firmy Samar. Podobnie uważają inne rządy UE. Za złomowanie starych aut rządy Francji, Włoch i Rumunii dopłacają do zakupu nowych pojazdów 1 tys. euro. Na Słowacji za złomowanie starego auta rząd daje na zakup nowego pojazdu nawet 1,5 tys. euro, jeśli diler dołoży kierowcy jeszcze 500 euro rabatu.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Niemcy wykupują nam auta