Prezydent-elekt USA Barack Obama dał do zrozumienia, że pomoc jego administracji dla zagrożonego bankructwem przemysłu samochodowego zależy od reform, jakie przeprowadzi dyrekcja trzech koncernów z Detroit i od ustępstw związków zawodowych.
Podobne stanowisko w sprawie kryzysu w przemyśle motoryzacyjnym zajmowała odchodząca administracja prezydenta Busha.
George Bush zgodził się w grudniu na wsparcie GM i Chryslera pożyczkami federalnymi w łącznej wysokości 17,4 mld USD. Rząd i Kongres żądają jednak od Wielkiej Trójki z Detroit, by dyrekcje firm przeprowadziły reformy - m.in. cofnęły wielomilionowe premie dla dyrektorów - a związki zawodowe zredukowały pakiety hojnych benefitów socjalnych dla pracowników.
Ze wspomnianych 17,4 mld USD pożyczki wypłacono producentom aut na razie 13,4 mld, natomiast pozostałe 4 mld mają być wypłacone w lutym, ale pod warunkiem dalszych ustępstw związkowców z United Auto Workers. Negocjacje w tej sprawie trwają. Związki wzbraniają się przed dalszymi koncesjami. Wielu pracowników zostało ostatnio zwolnionych na fali masowych redukcji w celu obniżenia kosztów.
UAW i dyrekcje trzech koncernów liczą, że administracja Obamy i demokratyczny Kongres będą bardziej skłonni poprzeć ich stanowisko. Wypowiedź prezydenta-elekta wskazuje jednak, że jego polityka w tej sprawie może być podobna do polityki Busha.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Obama stawia warunki moto-przemysłowi