Jeśli przetarg na samochody dla policji nie rozstrzygnie się szybko, policjanci na interwencje będą jeździli tramwajami.
- Już 8 miesięcy jesteśmy na etapie specyfikacji, czyli ustalania warunków przetargu. Jak tak dalej pójdzie, radiowozy zobaczymy może za rok, może za półtora, a praca wielu komend może zostać sparaliżowana - mówi Zbigniew Nycz, dyrektor finansowy KGP, dla Gazety Opolskiej. Policjanci chcieli, by były one jednej marki, aby zaoszczędzić na serwisie. - Liczyliśmy, że firma, która wygra, specjalnie przystosuje linie produkcyjną, by auto spełniało w 100 proc. nasze wymagania - opowiada Krzysztof Hajdas z biura prasowego KG Policji.
A tych jest sporo, m.in.: wzmocniony układ jezdny, dostosowanie do przewożenia aresztantów, fabryczne przygotowanie do montażu środków łączności czy niepalna tapicerka. Warunki oprotestowali jednak polscy dostawcy aut General Motors oraz Peugeota i Seata. Szczególnie nie spodobało się im, że policja wymaga w samochodach podwyższonych zawieszeń, by auta mogły poruszać się po różnym terenie. Firmy stwierdziły, że tak postawione warunki dyskryminują ich, a jedynie Skoda Octavia może spełnić żądania KGP.
Krajowa Izba Odwoławcza wzięła pod uwagę opinię biegłych z Polskiego Związku Motorowego i Instytutu Transportu Drogowego, którzy pozytywnie zaopiniowali specyfikację policji i pozwoliła kontynuować przetarg. Firmy odwołały się do Sądu Okręgowego w Warszawie. W przyszłym tygodniu sąd ma podjąć decyzję w tej sprawie. Na razie sprawa przetargu pozostaje w zawieszeniu.
Zablokowane jest też zamówienie policji na 1,7 tys. furgonów. - Prawie 60% więźniarek i półciężarówek do przewożenia policjantów trzeba wymienić ekspresowo. Niektóre mają po 15 lat - tłumaczy Hajdas.
Gazeta Opolska pisze, że KGP, powołując się na "istotny interes bezpieczeństwa państwa", chciała przetarg przeprowadzić poza ustawą o zamówieniach publicznych. Tak robi bardzo często wojsko. Eliminuje to możliwość protestów i w konsekwencji opóźnienia dostaw. Jednak prezes Urzędu Zamówień Publicznych Jacek Sadowy stwierdził, że brak samochodów dla policji nie jest kwestią bezpieczeństwa państwa.
- Czemu to prezes decyduje, co jest kwestią bezpieczeństwa? To komendant główny za to odpowiada i to on zapłaci głową za paraliż policji - irytuje się Nycz.
- Wcześniej policja mogła kupić samochody zgodnie z ustawą, a teraz nie może? - dziwi się Anita Lichniak-Olczak, rzecznik UZP. - Poza tym, gdybyśmy przymknęli oko, to na pewno Komisja Europejska zaskarży to do Trybunału Sprawiedliwości.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Policja bez samochodów?