Ruszają wielkie targi w Detroit, sercu przeżywającego kryzys amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego. Jednak część producentów aut wycofała się z targów, argumentując, że nie ma nic nowego do pokazania. To tylko pretekst, bo nikt nie ma wątpliwości, że chodzi o radykalne cięcie kosztów.
Oprócz Nissana do Detroit nie wybierają się też Mitsubishi, Suzuki, a nawet Porsche. Producenci aut, zwłaszcza Wielka Trójka z Detroit - czyli General Motors, Chrysler i Ford, stoją nad krawędzią, bo wyschło źródło, z którego czerpali większość dochodów. Niedawny boom w nieruchomościach sprawił, że Amerykanie zyskali jeszcze jeden prosty sposób na kupno nowego auta. Pożyczano na nie pieniądze pod zastaw domów. W sytuacji, gdy ceny nieruchomości poleciały na łeb na szyję, to już przeszłość. Ucierpiały na tym samochodowe banki - takie jak należący do General Motors GMAC.
Ale nawet tanie kredyty nie zachęcają klientów do kupna, pisze "Polska". Toyota w USA oferuje od października kredyt 0% na wszystkie modele. Tymczasem w grudniu sprzedaż japońskiego koncernu za oceanem zmniejszyła się o blisko 40% w porówaniu do roku poprzedniego.
W dodatku dzieje się tak mimo spadku notowań ropy i tańszej benzyny. Choć kryzys na dobre uderzył w USA dopiero w drugiej połowie ub.roku, to jego skutki dla branży są opłakane. W 2008 r. sprzedano w USA nieco ponad 13 mln aut, a to najgorszy wynik od 1992 r. W roku bieżącym koncerny zanotują spadek średnio o 1/4.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Targi w Detroit: święto czy stypa motoryzacji?